-
Siódma Msza Biegowa
20 stycznia 2013 Msze biegowe
-
No i znowu rekord! Dziś rano zebrało się nas 8 osób, w tym: 2 kijkarzy – Rysiu i Sławek, 1 kobieta – Ewa i 5 stałych bywalców – Mateusz, Jacek, Tomek, Łukasz i ja – Paweł. Po sesji fotograficznej ruszyliśmy biegiem w stronę Lasku Północnego. Przyjemne -4’C i skrzypiący pod nogami ubity śnieg zachęcały do biegania. Na progu lasu Sławek i Rysiu zaczęli podpierać się kijami i w związku z tym zostali w tyle. My podzieliliśmy się na dwie grupki – chłopaki biegli swoim stałym tempem, a ja troszeczkę wolniej z Ewą. Bała się zostać sama w lesie gdyż ma awersją do dzików, wilków i innej zwierzyny. W białych okolicznościach przyrody biegło się super.
Do Jezierzyc mieliśmy grupkę z przodu na oku ale potem straciliśmy ich z pola widzenia. Ewa zaproponowała, żebym biegł szybciej, a jak już będę daleko to zawracał i biegł „pod prąd”, a potem znowu do przodu. Dzięki temu eksperymentowi mój licznik pokazał całkiem przyzwoity kilometraż ale o tym później. Na osiedlu Jezierzyce okazało się, że chłopaki pobiegli troszeczkę inną drogą i są znowu w polu widzenia. Przyśpieszyłem znowu, żeby ich dogonić ale im też biegło się najwidoczniej szybko. Doszedłem ich w Bukówce na jakieś 100 metrów ale odpuściłem, żeby zawrócić po Ewę. Z Bukówki udaliśmy się do drogi Słupsk – Główczyce, przecięliśmy ją i z górki wpadliśmy do Swochowa, a stamtąd lasem do Niewierowa. Droga była w całkiem przyzwoitym stanie i biegło się nieźle.
Z Niewierowa pobiegliśmy polami do Słupska, potem ulicą Sportową do Kaszubskiej i z góry pod kościół. Ekipa z przodu nie pobiegła przez Swochowo, tylko skręciła w ścieżkę rowerową do Siemianic, potem w ulicę Owocową i lasem dotarła do stadionu i potem na miejsce startu. Mniej więcej od 10 kilometra prószył lekki śnieżek ale jego gęstość nie miała wpływu na jakość biegu i ukończyliśmy trening w dobrych humorach i co najważniejsze w dobrej kondycji. Chłopaki nabiegali po 21 kilometrów, Ewa 20,3 kilometra, ja 23 kilometry, a Rysiu ze Sławkiem trasą przez las do Niewierowa i z powrotem w tempie 7km/h przeszli w sumie 14 kilometrów. Tak więc kolejna msza biegowa przeszła do historii i zostały nam jeszcze tylko 3 msze – Otton, Mariacki i Jacek. A potem będzie wiosna i nowy pomysł na wspólne długie wybiegania.
4 comments to Siódma Msza Biegowa
Leave a reply
You must belogged in to post a comment..
A ja jak przystało na aurę, założyłem biegówki i wyruszyłem w okoliczne lasy. Jako że, trochę już mi się znudziła standardowa trasa, tym razem wybrałem się drogą prowadzącą wzdłuż Skotawii, sunęło się wybornie, aż żal było wracać do domu. W sumie zrobiłem 12 km, plecy trochę bolały (w końcu cała sylwetka ciężko pracuje, co mi się bardzo podoba), ale musiałem iść się dobić na siłowni. Weekend zaliczam do udanych 🙂
Na następnej mszy biegniemy zwartą grupą, a Paweł obiega nas dookoła przez cały dystans 🙂
pod warunkiem że dystans wyniesie 5km 🙂
Zaraz … a inne mniej popularne instytucje religijne?? Bo Janek będzie niepocieszony??