Harpagan TP100 wydanie trzecie i coś jeszcze

27 kwietnia 2013 Nasze starty  5 komentarzy

O tym, że wezmę udział w 45 edycji ERnO Harpagan wiedziałem już na mecie 44 edycji rajdu w Redzikowie. Moja przygoda z Harpaganem zaczęła się w Czarnej Wodzie(H43). Pierwsze moje podejście do zdobycia tytułu zakończyło się niepowodzeniem. Zgubiła mnie pewność siebie i kontuzja. Teraz wiem, że Harpagan to lekcja pokory i walka z własnymi słabościami.
Harpagan 45 był dla mnie jak zawsze wyzwaniem. Rozpoczynając go w piątek o 21 nie miałem pewności, że i tym razem się uda. Pierwsza pętla tzw. nocna jest zawsze cięższa.

Plan był prosty – przetrwać noc, a już za dnia jakoś to będzie 🙂 Organizator obiecał nam śnieg i sporo błota, tak też było. Z odnajdywaniem punktów kontrolnych nie miałem większych problemów. Jednakże przy drugim PK spotkałem się z nieżyczliwością innych uczestników, facet celowo próbował mnie zmylić. Polegałem jednak na własnym instynkcie. Często jednak na trasie można spotkać ciekawych ludzi, którzy nie zawsze są w pełni świadomi po co tu przyszli(w drodze na bodajże 4 PK spotkałem młodych panów popijających winko 🙂 ) Druga pętla niosła już za sobą ogromne zmęczenie. Kiedy pół roku temu na H44 znajdowałem się w drugiej części marszu biłem się z myślami: „Czy to dla mnie, czy nie zejść z trasy?”. Tym razem byłem już lepiej przygotowany kondycyjnie a adrenalina i motywacja były tak silne, że końcowe 4 km pokonałem biegiem. Cała trasa była o niebo lepiej zaplanowana niż poprzednio, choć teren uważam za trudniejszy. Uważam, iż towarzystwo w tak ekstremalnym, wielogodzinnym rajdzie jest bardzo ważne i ja miałem je doborowe. Michał i Mariusz byli świetnymi kompanami.
Choć żona jest przeciwna to na H46 też się wybieram!

Mateusz


Pierwszą rzeczą, jaka mi wpada do głowy, gdy myślę o harpaganie to relacja Sławka z poprzedniej edycji ERnO 44 : http://stopa.slupsk.pl/relacja-slawka-z-harpaganu/ I chyba niewiele się zmieniło od tamtego czasu. Jak ktoś ma ochotę się sponiewierać, to proszę bardzo. Krzaki, bagienka, przeprawy przez rozpadające się kładki (o dziwo tym razem były zaznaczone na mapie – to coś dla Sławka 😉 chyba, że dalej woli wpław). I tak naprawdę Harpagan to jest chyba sprawdzian siły woli, wytrwałości i szczególnie wytrzymałości kończyn dolnych, Chociaż siła woli może wytrzymałość tych ostatnich mocno nadwyrężyć. A najciekawiej się zaczyna po dotarciu do mety. Kiedy opadną emocje, gdy organizm dojdzie do głosu. Wówczas nawet jeden schodek to poważne wyzwanie, szczególnie ten w dół. O co tu chodzi?? Po co to komu?
A za pół roku znowu z radością ludziska idą się sponiewierać… 😉
Ponieważ czasem trzeba trochę ponarzekać to ponarzekam… taka narodowa przypadłość 🙂
Impreza ogólnie fajna, inna od biegania w kółko. Trzeba trochę pokombinować z mapą, a i teren trochę bardziej urozmaicony. Ale jest parę ale:
1) Mijasz linię mety i nie ma wody. Ja rozumiem, że harpagan to powinien zadowolić się wodą z kałuży, ale …
2) Mijasz linię mety i nic… możesz sobie iść i poszukać dyplom na stoliku. Ja rozumiem, prawdziwy harpagan to TP100, ale za TP50 to organizator mógłby chociaż wręczać medal z małą literką „h”. Biegacze to już tacy zmanierowani są, bo na większości imprez wisiorek się dostaje. Ale Harpagan to nie popierdółka (nawet TP50) i fajnie by było. A tu odbijasz kartę na finiszowym punkcie i tyle. Koniec.
3) Wydaje mi się, że brakuje też na mecie kogoś prowadzącego imprezę, jakoś tak goło się wydaje, ludzie się kręcą, nie wiadomo o co chodzi. Nie wiadomo kto, co właśnie ukończył. Z drugiej strony, kto by wytrzymał nawijając cały dzień 😉 (harpagan?)
NO… koniec narzekania. Może to impreza dla twardzieli. Tak organizator sobie wymyślił i tak ma być.
A następny harpagan za pół roku 😉 STOPOWICZE do boju… bo po poprzednim wielu z nas się odgrażało, że na następny to na pewno idą.

Robert

5 comments to Harpagan TP100 wydanie trzecie i coś jeszcze

  • Maslo says:

    Tytuł Harpagana uzyskujesz za pokonanie TP100, TR200 i TM. Tak było, jest i mam nadzieję, że tak pozostanie. TP50, TR100 a nawet już Harpuś(TP10) są poza konkurencją przeznaczone dla osób którzy katować się nie chcą. Myślę, że są dobrym przetarciem przed trasami kultowymi. O 22 w sobotę było zakończenie rajdu na którym odbyło się wręczenie pucharów za miejsca 1-3 z każdej trasy oraz blach z literką „H” dla osób które ukończyły w czasie TP100(TM ukończyła chyba tylko jedna osoba, a TR200 żadna). Było również losowanie nagród i jedna też mi przypadła 😉

  • Robert Robert says:

    Tytuł Harpagana tytułem i tutaj nie chcę z tym dyskutować. Pełen szacunek się należy każdemu, kto to zrobi. Wam powinni dawać puchar 😉 z wielkim „H”. Ale sympatycznie by było dostać małe „h”. I pewnie więcej chętnych by było.

  • ZKrol says:

    Gratuluje wyników. Teren był wymagający (suma przewyższeń). U mnie wyglądało tak. Trzy mc przygotowań 75km tygodniowo itp, wedkendowe nocne marsze i… dwie noce przed nie przespane bo dzieciaki miały grypę żołądkową. A mnie dopadło na rajdzie i po 2pk zdechłem. Niby choroba ale jestem wściekły i rozżalony. A co do imprezy to widać jakieś braki i nie dociągniecia ale mi to nie przeszkadza bo nie traktuje tej imprezy jako wycieczki do hotelu z all inclusive.

  • Slawek says:

    Masło THE BEST!!!
    Zazdroszczę Wam chłopaki.
    Może na H46 się wykuruję, ale 100km – to nigdy.

  • Paweł Paweł says:

    Niektórzy to tylko dla medali biegają 😉 to w Sławsku w takim razie lipa była bo były puchary…

Leave a reply