-
XXXIII Półmaraton Gochów
2 czerwca 2013 Nasze starty
-
Tegoroczny Dzień Dziecka postanowiliśmy w silnej obsadzie spędzić na Kaszubach. Wybrało się nas dziewięciu chłopa, żeby zmierzyć się z bytowskimi pagórkami.
Na parkingu przed szkołą byliśmy przed 15. W spokoju odebraliśmy chipy i pakiety startowe, a w nich gustowne, żółte koszulki techniczne od dobrego producenta. Większość z nas przypięła do koszulek czarne tasiemki na znak pamięci o zmarłym tragicznie podczas biegu w Sławnie Krzysztofie, którego ścieżki biegowe nieraz krzyżowały się z naszymi.
Po spokojnych przygotowaniach typu: mocowanie numerów startowych, chipów, toalecie i krótkiej sesji zdjęciowej udaliśmy się truchcikiem w okolicę startu czyli na bytowski Rynek. Były tam tłumy ludzi z dziećmi z racji dzisiejszego święta ale ku naszej uciesze znaleźliśmy też nieopodal tłum toi-toiów, o dziwo bez kolejek. Do startu mieliśmy około 20 minut więc każdy na swój sposób przetrwał ten czas mniej lub bardziej aktywnie się ruszając. Wychodzące słońce i parne powietrze sprawiły, że rozgrzewka była zbyteczna.
O godzinie 16 zwarci i gotowi, z bojowymi minami staliśmy na starcie, niestety godzina zero przesunęła się o około 8 minut, co wywoływało frustrację oczekujących zawodników. Po dość wolnym odliczaniu wystartowaliśmy na dwie pętle po ulicach Bytowa i jego okolicach. Każdy z nas miał swoje założenia na ten bieg, jednak wszystkie chyba zweryfikowała pogoda, która utrudniała skutecznie szybkie bieganie. Jak to w Bytowie, punktów z wodą, izotonikami, gąbkami, bananami i pomarańczami nie brakowało. Trasa wiodła, jak przed rokiem w kierunku Rzepnicy, zbiegała nad jezioro Jeleń i nawracała ulicą Kartuską w kierunku centrum Bytowa. Po pierwszej pętli odechciało mi się biec i na drugiej wyraźnie zwolniłem. Kiedy jednak 4 kilometry przed metą zobaczyłem całkiem niedaleko przed sobą koszulki z napisem Team Spirit, postanowiłem przyspieszyć i dogonić chłopaków. Tempo nieznacznie wzrosło i na 3 kilometry przed metą wyprzedziłem Tomka i Olka, którzy kończyli bieg typowo rekreacyjnie. Im bliżej mety tym bardziej zbliżałem się do kolegów ze STOPY, którzy biegli przede mną. Kilometr przed metą dogoniłem Piotrka, a 700 metrów dalej Mateusza. Końcówka z górki poszła na zupełnym luzie, a ostatnie 100 metrów sprintem, podczas którego wyprzedziłem jeszcze jednego biegacza przed samą metą. Czas pokrył się idealnie z moimi założeniami i zmęczony ale zadowolony po chwili przybijaliśmy sobie piątki z chłopakami z drużyny.
Chwilę po nas finiszował Robert, potem Jarek i Andrzej. Po pierwszej pętli zszedł z trasy Janek, co było bardzo mądrą decyzją biorąc pod uwagę trudności, jakie sprawiała pogoda. Małym minusem dla organizatorów był brak pryszniców. Trzeba wspomnieć także o naszych kibicach Ani i Oli, które dzielnie wspierały nas na 11 kilometrze, a także o Ani Karolak, która przyjechała z nami i zajęła pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej. Cóż starość i radość 😉
Nasze czasy:
39 Jacek Gierlach – 1’34’37
73 Olek Dańczak – 1’40’06
78 Paweł Sadowski – 1’40’54
81 Piotrek Borusiński – 1’41’07
83 Mateusz Masłowski – 1’41’08
116 Robert Skorupski – 1’44’13
154 Jarek Rawski – 1’49’31
243 Andrzej Barchanowski – 1’59’06
DNF Jan Tłuchowski – 10,75km – 1’16’56
Leave a reply
You must belogged in to post a comment..
Najnowsze komentarze