-
„RUN AND DIE” czyli Poznań Maraton po Borowemu
13 października 2014
Nasze starty
-
Każdy z nas ma inne podejście do biegania. Należę do grona biegaczy amatorów dla których tytuł mojego tekstu pasuje jak ulał. Bieganie towarzyszy mi od wielu lat, był to dodatek do różnych dyscyplin sportu jakie uprawiałem. Miało to pomóc w spalaniu tkanki tłuszczowej, budowaniu wytrzymałości itp. Od mojego pierwszego startu w zawodach minęły dwa lata, zostałem wessany w wir biegowego szaleństwa. Dziesiątki startów na różnych dystansach, ciągły progres (na początku zawsze tak jest), rywalizacja klubowa i personalna, poznawanie możliwości swojego organizmu , pozycja w grupie. Wszystkie te czynniki lub każdy z osobna w mniejszym lub większym stopniu przyczyniły się do podniesienia „ciśnienia biegowego”. Kto więcej, kto szybciej ! Pewnie większość z was kocha to tak bardzo ja. Rok temu sięgnąłem pierwszy raz po „maraton”. Nasze środowisko wręcz obrodziło w maratończyków, a życiówki , piękne fotki i posty z nutką endorfin spływały na „fejsa” niemal w każdy weekend.
Podbudowany poprzednimi startami , postanowiłem zaliczyć rekordowo szybki 15 Poznań Maraton. To mój trzeci udział w wyścigu na tym dystansie. Cel 3 godz 14 min. 13 minut do poprawienia czyli sporo. Potrzebny plan treningowy , życiówka musi być wyjątkowa . Z pomocą przyszedł kolega z planami treningowymi amerykańskiego fizjologa , które dostępne są w sklepach z książkami. Treningi obejmowały całe wakacje i wrzesień. Tempówki różnych maści od 13 do 30km nawet siedem razy w tygodniu, ponad 1200km w trzy miesiące. Podporządkowałem się instrukcji w 101%. Uwierzyłem autorowi że na ostatnich 16 kilometrach będę biegł 4.30 min /km. Wybraliśmy się do Poznania większą grupą STOPOWĄ jak zwykle. Podróż pociągiem, nocleg w hostelu, wszyscy w lekkim stresie oczekiwaliśmy na nadchodzący poranek, atmosfera super. Wszyscy mieli hardcorowe cele i bojowe nastawienie, wszystko dopięte na ostatni guzik. Moja taktyka zakładała 4.45 do 4 km , póżniej 4.37min/km i ostatnie 16 km w 4.30 min/km jak mnie amerykański fizjolog zapewniał. Dwie połówki banana na trasie, zapitka na każdym stole. Doskonała organizacja na starcie, muzyka, doping. START!
6km – bieg przez murawę Enea Stadion – samopoczucie dobre, dopiero początek
Do 16 km jak z górki – podczepiłem się pod „ baloniarzy 3.15”,
17 km samopoczucie – „ kurde za szybko chyba jest” , „ eee…chwilowe”
21 km – 1g.37.min – jeszcze połowa, dam radę , jest dobrze
22km – 30 km – dwa lekkie ale długie podbiegi „ Huston ,we have a problem”
30 km – 37km -Najpierw zapaliła się rezerwa, potem zgasł silnik, nastąpiło szybowanie, lądowanie na szczęście na krzakach. Do końca próbowałem utrzymać tempo, mimo iż znaki na niebie mówiły „good bye”! Sportowa porażka, refleksja i mobilizacja, wrócę silniejszy. Zabrakło mi 4.5 km do mety, nie byłem w stanie nawet usiedzieć , a każda komórka ciała mówiła ” połóż się , śpij „. Pomoc medyczna postawiła mnie na nogi.
Tak w skrócie wyglądał mój start w jubileuszowym 15 Poznań Maraton DNF – do not finished !Maraton jest nieprzewidywalny . Moim głównym celem był założony czas, nie zwolniłem tylko równo biegłem jednym tempem aż „zgasłem” całkowicie. Do następnego maratonu przynajmniej rok z nowym programem treningowym. Wszystkim członkom naszego stowarzyszenia polecam wyjazdy STOPOWE !Pozdrawiam i do następnego startu!!Piotr „BORO”
Olek Burzyński 03:21:27
Iwona Kosicka 03:54:55
Arek Bednarczyk 03:55:39
Andrzej Ślefarski 04:02:44
Sławek Olechnowicz 04:15:49
Paweł Bałasz 04:31:09
Joanna Dąbrowska-Bałasz 04:59:54
Piotr Borusiński DNF (37km)
Tomek Piotrkowski DNF (32km)
3 comments to „RUN AND DIE” czyli Poznań Maraton po Borowemu
Leave a reply
You must belogged in to post a comment..
Kurcze Boru, mogliśmy wymyślić chociaż, że po meczu piliśmy do rana i dlatego padliśmy na maratonie 😀
ta wersja byłaby całkiem prawdopodobna 🙂
Są na tym świecie rzeczy, które się nawet amerykańskim fizjologom nie śniły. Ale jedna na pewno w bieganiu się przydaje. Cierpliwość.
Cierpliwości Ci Boru życzę.