-
I Trial Półmaraton w Łebie 2014
8 marca 2014 Nasze starty
-
Na swój pierwszy w tym roku półmaraton wyjechałam na ostatnią chwilę. Czułam, że się spóźnię. Jechałam jak szalona dobijając swój nie najmłodszy samochód na „zajebistych” drogach prowadzących do nadmorskiego kurortu w Łebie, które swoim stanem „bardzo zachęcają” by wybrać się w ponowną podróż.
Moja pierwsza myśl po dotarciu na miejsce to „Zdążyłam” . Odetchnęłam z ulgą i popędziłam odebrać numer startowy. Potem mogłam spokojnie poszukać znajomych. Okazało się, że na miejsce dotarł tylko Jacek Wąsicki. Po krótkiej rozmowie całą grupą, którą na rowerze poprowadził burmistrz miasta Łeba pan Andrzej Strzechmiński, w ramach rozgrzewki potruchtaliśmy na linie startu oddaloną o około 0, 5km od miejsca zbiórki. Na starcie wraz ze mną stanęły 154 osoby, wśród których nie zabrakło osób biorących udział w konkursie karnawałowym. Pojawiły się min. „Kobieta Pająk” czy „Kobieta Pirat”. Nie mogło także zabraknąć słynnego morsa, który zwykle biega w przebraniu Indianina.
Jak to mówią, „Komu w drogę temu czas” w końcu wyruszyliśmy. Startowałam z nadzieją na złamanie dwóch godzin. Pierwsze kilometry wszystko pięknie „ Może się udać” -myślałam. Ścieżka leśna odrobina błota, utrudnieniem były jedynie wystające korzenie, jednakowoż były one pomalowane na pomarańczowo. Jak dla mnie nic nowego, taki teren mam na co dzień. Szybko stwierdziłam, że złamanie dwójki może nie być takie proste jak mi się wydawało. Zaczęły się podbiegi, droga prawie cały czas szła pod górę, jak by tego było mało sam piach. Przypominało to bieganie po wydmach. Dalej wcale nie było łatwiej. Pomimo, iż piach się skończył zaczęła się góra pod latarnię, która ciągnęła się prawie 1,5km. Wielu nie dawało rady podbiec i maszerowało. Gdy pokonałam tę nieszczęsną górę obudziły się we mnie nadzieję, że teraz będzie łatwiej, cały czas z górki. Nadzieja matką głupich. Co prawda bieg z górki przed latarnią pozwolił trochę odpocząć, ale przez wspomniany wcześniej piach ciągle gubiłam rytm biegu. Straciłam nadzieje na pokonanie bariery dwóch godzin. Ludzie, których mijałam oraz, Ci, którzy mijali mnie rzucali przeróżne epitety. Wielu stwierdziło, że to ostatnie zawody, w jakich biorą udział.
Na metę dobiegłam z najgorszym czasem w swoim życiu, ale pomimo tego i mimo tak ciężkiej trasy byłam szczęśliwa. Na mecie czekały na mnie moje córki, które zawsze mnie wspierają.
Zajęłam 132 miejsce w kategorii open, kategorii kobiet byłam 13, w kat wiek 5 z czasem 2h15m49s
Pierwsze miejsce zajął Mariusz Borychowski z Siemianic z czasem 1h16m15s
Nasz Jacek z czasem 1h31m31s zajął 9 miejsce w kategorii open oraz 9 w kategorii mężczyzn, w kat wiek był 2
Na wszystkich zawodników czekał ciepły obiad, który można było zjeść w przyjaznej atmosferze współzawodników.Ania
Leave a reply
You must belogged in to post a comment..
Najnowsze komentarze