-
HARPAGAN 46 TR100
21 października 2013 Nasze starty
-
HARPAGAN 46- RELACJA
Dnia 19 października 2013, około godziny 4 rano, dwóch członków STOPY- Paweł Kisiel i Olek Dańczak wyruszyło w długą i pełną niebezpieczeństw drogę do miasta gospodarza jesiennej edycji Harpagana – Kwidzyna.
Mimo, iż już od wiosny planowaliśmy wystartować w rowerowej wersji tej zacnej imprezy, to kiedy dowiedzieliśmy się gdzie będzie miała miejsce jej jesienna edycja, nasz entuzjazm mocno opadł. Osobą która zmotywowała nas do zapisania się na Harpagana, był nasz kolega z liceum, obecnie mieszkający w Warszawie, Jędrzej K.
Po około 2,5 godzinach jazdy dotarliśmy w końcu do Szkoły Podstawowej nr 6 w Kwidzynie, która była bazą zawodów. Po odbiorze pakietów startowych, dopompowaniu opon i ostatnim sprawdzeniu ekwipunku, punktualnie o 8.30 razem z około 130 uczestnikami TR 100, zaopatrzeni w mapy, wyruszyliśmy w poszukiwanie punktu nr 8, który znajdował się najbliżej startu.
W przeciwieństwie do tras pieszych, uczestnicy trasy rowerowej mogą dowolnie wybierać punkty do których będą docierać. Nauczeni doświadczeniem poprzednich edycji (wszyscy wcześniej startowaliśmy w trasach pieszych) zdawaliśmy sobie sprawę ,że odnalezienie pierwszego punktu na trasie , może sprawić spore trudności . I nie zawiedliśmy się… Mimo iż od celu dzieliło nas tylko kilka kilometrów, organizatorzy tak sprytnie ukryli powyższy punkt, że jego odnalezienie zajęło nam ponad 1,5 godziny . Już wtedy wiedzieliśmy, że dotarcie do wszystkich punktów będzie niemożliwe .
Po krótkiej analizie mapy , wyznaczyliśmy 5 kolejnych punktów do których chcieliśmy dotrzeć . Ich odnajdywanie było dosyć łatwe. Pomimo mroźnego poranka, z każdą godziną robiło się coraz cieplej, słońce ogrzewało twarze sprawiając, iż jechało się bardzo przyjemnie . Niestety ambitny plan zdobycia 10 punktów, przerwała nieoczekiwana awaria roweru Pawła . Jego naprawienie nie byłoby możliwe bez pomocy miejscowego gospodarza. Na pewno będzie Pan to czytał, więc jeszcze raz bardzo dziękujemy Niestety naprawa zajęła ponad pół godziny co zemściło się w końcowym etapie zawodów. Pomimo zmęczenia utrzymywaliśmy wysokie tempo jazdy. Około godziny 17 : 15 dotarliśmy do ostatniego punktu . Mapa wskazywała, iż do mety zostało koło 3 kilometrów, musieliśmy do niej dotrzeć najpóźniej do 17.30 W normalnych warunkach taka odległość nie sprawiałaby najmniejszego problemu, lecz organizatorzy nie byliby sobą gdyby nie mieli czegoś w zanadrzu. Otóż, ten najkrótszy wariant trasy, przez pół kilometra prowadził przez nieczynny tor kolejowy. Jazda po podkładach kolejowych była bez wątpienia najbardziej ekstremalną częścią Harpagana. Następnie, niespodziewanie wjechaliśmy na piękną szosę, z chodnikami i ścieżką rowerową, która po około 800 metrach kończyła się lasem… Widać, mieszkamy w tak bogatym kraju, że drogi buduje się tam gdzie się tylko chce 😛
Do mety dotarliśmy o 17.37, czyli o 7 minut za późno, przez co otrzymaliśmy punkty karne, które solidarnie mieliśmy gdzieś Po zapakowaniu rowerów do samochodu, udaliśmy się oddać chipy, wciągnąć spaghetti i skosztować darmowej niezbyt dobrej kawy.
Podsumowując, zdobyliśmy 9 punktów na 12 spóźniając się do mety o 7 minut, co raczej nie stawiało nas w czołówce. W sumie przejechaliśmy około 120 kilometrów w pięknej jesiennej scenerii. Ponadto doszliśmy do wniosku, iż startowanie w trasie rowerowej daje dużo więcej frajdy i dobrej zabawy niż wariant pieszy. Umówiliśmy się, że na wiosnę ponownie weźmiemy udział w Harpaganie , do czego zachęcamy pozostałe Stopy, w końcu dalej od Słupska na pewno nie będzie…
Olek Dańczak
5 comments to HARPAGAN 46 TR100
Leave a reply
You must belogged in to post a comment..
120km po lasach? Na samą myśl kręgosłup mnie boli 🙂
Dużo jeździliśmy szosami, jednak to szybciej i wygodniej 🙂
Nie, no, mocarze jesteście ! Na punkcie 8 niektórzy byli o 8.46 a wy po 10.00.
Trzeba było jechać za innymi
No tak, ale po starcie kumpel doszedł do wniosku, że ma za mało powietrza w oponach. Zanim napompował to wszyscy się rozjechali 😛
Poza tym, nie wiedzieliśmy, że są punkty wagowe i karne za każdą minutę spóźnienia. Tak się kończy kiedy się nie czyta regulaminów zawodów 😛
Na wiosnę będzie lepiej 🙂
No, prawdziwi geniusze 🙂