Gęsty Bieg Świętojański- gdyńska masakra.

23 czerwca 2014 Nasze starty  10 komentarzy

20.06.2014 po raz kolejny odbył się w Gdyni Nocny Bieg Świętojański. Właśnie rok temu udało mi się zrobić życiówkę na tej trasie , postanowiłem ponownie w wystartować w tej zacnej imprezie. Co prawda forma znacznie słabsza (kilka miesięcy przerwy w treningu spowodowanej chorobą), ale tragedii nie ma. Wjeżdżając do centrum Gdyni mniej więcej pół godziny przed północą, stwierdziłem, że frekwencja w porównaniu do ubiegłego roku, znacznie wzrosła. W sumie rośnie z biegu na bieg, więc zbytnio mnie to nie zdziwiło. Jako, że zostało mało czasu, szybko odebrałem pakiet startowy w postaci chipa, numeru startowego i koszulki. Później okazało się, że koszulka to jedyna rzecz, która przypadła mi do gustu tego wieczora…

Po około 10 minutowej intensywnej rozgrzewce, odpowiadając na apel prowadzącego imprezę, postanowiłem wbić się w swoją strefę czasową. Słowo „wbić” idealnie oddaje czynność jaką musiało wykonać większość biegaczy. Kiedy już się w niej znalazłem, poczułem to co czują  ludzie czekający w tłumie na otwarcie w ich mieście nowej Biedronki. Krótko mówiąc- rzeźnia. Gdyby na 5 minut przed biegiem, ktoś krzyknął, że na linii startu rozdają nowe laptopy, oj, trup ścielił by się gęsto. Wybiła północ, wystrzeliła Błyskawica i… nic. Stoimy… Czekamy… Powoli coś się ruszyło, kilka kroczków i postój. Po minucie przekroczyłem linię startu, włączyłem stoper i znowu się zatrzymałem. Obrazek jak z Lokomotywy Tuwima „tłum ciężki, ogromny i pot z niego spływa”. Po kilkunastu sekundach, szczęście wielkie, można zacząć biec. Tempo niesamowite 5min/km (startowałem w strefie 40-45). Przede mną ściana ludzi, za mną to samo. Po dwóch kilometrach na zegarku 9 minut 55 sekund. Dochodzę do wniosku, że mimo iż trochę się przerzedziło, przyspieszanie jest bez sensu. Bo w sumie po co? Te 2 km i tak już w sumie zdecydowały o wszystkim. Więc jakie znaczenie ma to, czy skończę bieg z czasem 45 minut czy 55 minut? Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Praktycznie do końca biegu, utrzymywałem tempo lekko poniżej 5min/km i zakończyłem go z czasem 49.29. Podobny rezultat uzyskałem w 2011 roku w Gdańsku… W biegu wystartowało 6199 osób czyli prawie o dwa tysiące więcej niż w roku ubiegłym. Niestety, więcej nie zawsze oznacza lepiej. Wydaje mi się, że 4000 osób to optymalna liczba uczestników, którą z powodzeniem może zostać ogarnięta przez organizatorów. No ale koniec marudzenia, pozostałe Stopowiczki, Stopowiczanie i Stopowieczaneczki osiągnęły dużo lepsze wyniki 🙂 Oto one (czasy netto):

Olek

 

  1. Ania Karolak- 39,56
  2. Andrzej Ślefarski- 42,11
  3. Tomek Piotrowski- 44,52
  4. Piotr Półtorzycki- 45,09
  5. Andrzej Barchanowski- 45,29
  6. Sławek Olechnowsicz- 46,04
  7. Arek Bednarczyk- 46,34
  8. Małgorzata Kasprowicz- 46,37
  9. Olek Dańczak- 49,29
  10. Marietta Bogusz- 53,27

10509316_720189658040334_1084790875_o

10 comments to Gęsty Bieg Świętojański- gdyńska masakra.

  • Organizatorzy powinni sumienniej egzekwować strefy startu oraz puszczać je w odstępie powiedzmy 30 sekund. Czas i tak jest potem liczony netto więc co za różnica czy ruszysz minutę czy dwie po wystrzale. Wtedy może być nawet 10 tysięcy ludzi, a tłoku na trasie by nie było. Ogólnie bieg nie wart wyjazdu, lepiej było się wyspać i pobiec w naszym Sobótkowym 😉

    • Robert Robert says:

      A w Słupsku bieg był w następną noc 🙂

      • Był również na drugi dzień rano półmaraton w Kobylnicy – start i meta były na mojej ulicy! Aż głupio tak patrzeć przez okno jak ludzie biegają koło domu a ja nie 🙂 W Gdyni miałem wykupiony start już parę miesięcy temu więc pojechaliśmy zaznać gdyńskich tłumów.

  • Robert Robert says:

    W Gdyni mieli różne przygody. A to mało kibli, a to nie wyrobili się z wydawaniem pakietów i opóźnienie 10 min, gdy było naprawdę zimno.
    A małe kameralne biegi maja swój urok 🙂

  • Slawo says:

    Fajny tekst Olek. Wszystko sie zgadza. Tak liczne biegi na tak krotkim dystansie trzeba traktowac mocno rekreacyjnie. Maja one swoj klimat jednak ja preferuje mniejsze.

  • Paweł Paweł says:

    ja w Gdyni biegłem 3 razy i za każdym kolejnym było gorzej, wreszcie powiedziałem sobie dość i już nie biegam w Gdyni. Zmęczyło mnie już samo czytanie o tym tłoku…

  • Johnny STOPA Johnny STOPA says:

    W Gdyni popularne staje się startowanie z końca stawki. Robią to osoby, którym zależy na dobrym wyniku a jednocześnie chcące uniknąć biegania w tłoku. Ale dużo biegaczy szuka alternatywy. Dlatego widzę dużą szansę przed naszym słupskim Biegiem Niepodległości.

  • Johnny STOPA Johnny STOPA says:

    F**K DA SYSTEM!

Leave a reply