-
XXVII Bieg Zaślubin – Kołobrzeg 2013
19 marca 2013 Nasze starty
-
Od 27 lat Kołobrzeg jest gospodarzem biegu, który przez wielu jest uważany za oficjalne otwarcie sezonu biegowego. W powietrzu czuć już wiosnę, dzień jest dłuższy, a na niebie coraz częściej pojawia się słońce. Przynajmniej w teorii. Wczoraj ta teoria się jednak sprawdziła, a to sprawiło, że do Kołobrzegu przyjechało 848 osób chcących wspólnym biegiem uczcić 68 rocznicę zaślubin Polski z Bałtykiem.
Na liście startowej znalazło się aż 33 nazwiska ze Słupska. O godzinie 8.00 spotkaliśmy się na Placu Zwycięstwa, skąd wyruszyliśmy na zachód. Droga minęła szybko w miłej atmosferze. Pogoda była wymarzona – błękitne niebo, słońce i zero wiatru. Niestety na miejscu okazało się, że wiatr daje o sobie znać i znacznie obniża odczuwalną temperaturę powietrza. Po znalezieniu bez większego problemu miejsca do zaparkowania, jakieś 100 metrów od biura zawodów, udaliśmy się po pakiet startowy. Trzeba przyznać, że poszło bardzo sprawnie, pomimo dość sporej ilości osób. Do startu zostały dwie godziny, więc ja z Mateuszem poszliśmy powdychać trochę jodu na kołobrzeskiej plaży. O dziwo, było tam całkiem ciepło i wiatr nie dawał się we znaki wiejąc delikatnie w plecy. Po półgodzinnym spacerku skierowaliśmy się w stronę auta, żeby przygotować się do rozgrzewki i przypiąć numery startowe. O godzinie 11 wyruszyliśmy truchcikiem na trasę i spokojnie biegnąc razem z Piotrkiem Borusińskim i Romkiem Czechem zrobiliśmy jedną pętelkę. Naprzeciw nam wyruszył z drugiej strony Robert więc ukończyliśmy „grzanie” w 5 osób. Wszędzie pełno było ludzi, którzy truchtali i rozciągali się przed biegiem. Do godziny 12.00 zostało nam około 10 minut więc udaliśmy się w okolice startu.
Tam zrobiliśmy kilka fotek i ani się obejrzeliśmy, jak kolorowy tłum zaczął odliczać od dziesięciu w dół. W momencie wystrzału startera rozmowy umilkły i zaczęliśmy swoją walkę z czasem. Biegliśmy we trzech – ja, Mateusz i Robert. Na drugim kilometrze dołączyli do nas Jacek z Piotrkiem i silną STOPĄ ciągnęliśmy przed siebie. Jacek narzucił mocne tempo i oddalił się od nas na jakieś 80-100 metrów.
Pod koniec pierwszej 5-kilometrowej pętli z tyłu zaczął zostawać Robert, który w pewnym momencie zniknął nam z oczu, a jak się potem okazało miał do nas ponad pół minuty straty. Piotrek trochę szarpał tempo – raz przyspieszał, to znowu zwalniał.
My z Mateuszem trzymaliśmy równo po 4.20-4.24. Na 11 kilometrze poczułem, że biegnie mi się bardzo lekko i nieznacznie przyspieszyłem. Chłopaki trzymali się razem ze mną ale gdy na 13 kilometrze przyspieszyłem troszkę mocniej zaczęli zostawać lekko z tyłu. Ostatni kilometr biegłem już ile sił w płucach, przekonany, że dalsza część STOPY została za plecami. Za zakrętem wyprowadzającym na 100 metrowy odcinek do mety usłyszałem, że ktoś goni mnie po prawej stronie. Byłem przekonany, że to Piotrek nie chce odpuścić i stara się mnie wyprzedzić. Rzuciłem kątem oka, po prędkość była już naprawdę duża – zobaczyłem niebiesko-pomarańczowy kolor – widzę – STOPA, myślę – Piotrek, słyszę – Robert… Minę musiałem mieć taką, jakbym zobaczył ducha. W życiu nie spodziewałem się tutaj Roberta o tej porze. Usłyszałem tylko „Dawaj Paweł” i ostatnie 20 metrów lecieliśmy równo na pełnym gazie – to był naprawdę ostry sprint, taki, że aż ludzie stojący po bokach ożywili się na widok naszej walki i głośnych buczących już na głos oddechów.
Wpadliśmy z krzykiem na linię mety równo, z czasem 1.05.15! Cel wypełniony, biorąc pod uwagę mocny miejscami wiatr, jestem bardzo zadowolony z wyniku. Tuż za nami na metę wbiegli Piotrek, Mateusz i Jacek, który po 11 kilometrze osłabł i dał się wyprzedzić naszej czwórce.
Ogólnie bieg, jego organizację i przygotowanie trzeba ocenić na plus. Sprzyjająca pogoda, olbrzymia frekwencja, ładne koszulki w pakiecie, fajne medale, dobra grochówka i słodkie bułki zaspokoić powinny wszystkich, nawet tych wybrednych. Dla mnie osobiście najbardziej zapadającym w pamięć momentem był 7 kilometr, kiedy mijałem dziadziusia grającego na akordeonie „Rotę”… Aż ciarki przeszły po plecach, a nogi poniosły szybciej. Kołobrzeg uważamy za zdobyty:)
A oto czasy STOPOWICZÓW:
171 Robert SKORUPSKI 1.05.15
172 Paweł SADOWSKI 1.05.15
176 Piotr BORUSIŃSKI 1.05.28
186 Mateusz MASŁOWSKI 1.05.58
194 Jacek GIERLACH 1.06.19
421 Jarek RAWSKI 1.14.49
506 Marcin KUCHAREK 1.17.27
587 Karolina KĘPKA 1.20.34
618 Jan TŁUCHOWSKI 1.21.38
10 comments to XXVII Bieg Zaślubin – Kołobrzeg 2013
Leave a reply
You must belogged in to post a comment..
Miło się czyta, przyznam że jeszcze żyję tym biegiem 🙂
A dziadziu z akordeonem świetnie przygrywał na każdej pętli 🙂
Było super.Doborowe towarzystwo!! Te pierwsze 2 kilometry które was goniliśmy z Jackiem odbiły się w końcówce.Za rok do poprawki !!!
Dziadek repertuar miał bardzo szeroki. Ja go mijałem przy „międzynarodówce”. Większą część trasy przebiegłem z Piotrkiem Wysockim, dzięki któremu przetrwałem trudne chwile. Bo szczerze mówiąc miałem ochotę zejść z trasy i zapodać pawia. Ale po kilku km skurcz żołądka ustąpił i popisałem się raźnym finiszem.
Miło wiedzieć, że choć troszkę pomogłem Ci przetrwać kryzys. Szczerze mówiąc miałem zamiar chwile z Tobą pobiec i przyspieszyć, ale jak mi powiedziałeś, że masz problemy to zostałem. Jestem pewien, że jak będzie taka potrzeba to Ty też mi pomożesz. Bo przecież…wszyscy biegacze to jedna rodzina 🙂
Paweł na stałe chyba zostanie skrybą 😉 Dobrze mu idzie. Impreza super. No i dobrze poprawiona życiówka leczy morale. Aż chce się pobiegać 😛
Ale Wam zazdroszczę!
Chyba przestanę wchodzić na tę stronę 🙂
Bo ci się maratonów zachciało. Specjalnie dla Ciebie zrobimy dział dla pływaków i włóczykiji 😉
Fotografki też się spisały! 🙂
A Paweł jeszcze zapomniał wspomnieć o kibickach ze STOPY w postaci Ani, Oli i Izy
Bardzo fajny bieg, chłopaki super wyniki, piękne zdjęcia naszej fotografki, a jak wspaniale prezentowaliśmy się w naszych STOPOWYCH koszulkach i jakie fajne zdjęcia porobił Kamil Nagórek na GP24 🙂