Mój pierwszy raz – Marietta

30 września 2014 Nasze starty  One comment

W pisaniu nie jestem dobra, ale było tyle emocji, tyle wrażeń. że mogłabym książkę napisać. Muszę cofnąć się do momentu, gdy hasło półmaraton, maraton (o losie) wywoływało we mnie strach i podziw dla Tych, co już przemierzyli taki dystans. Był to czerwiec 2014 rok. Lato, zakupiłam rolki. Poszłam na ścieżkę, aby się nauczyć „jeździć”. Była tam Gosia P., która trzymając mnie za rękę mówi : „jedziemy na półmaraton, do Wdzydz”. Mój wzrok mówił sam za siebie. Kobieto, nie ma takiej opcji… po czym Gosia P. mówi dalej :”a we wrześniu MARATON!!!!”. Aż ze śmiechy kucnęłam. Po kilku godzinach, siedząc na kanapie zaczęłam o tym rozmyślać. I co zrobiłam? Weszłam szybko na regulamin i półmaratonu i maratonu, zobaczyłam kwoty wpisowego.. i stwierdziłam, że teraz albo nigdy – bo się nie opłacało zwlekać.
mm7m1
Zaczęłam częściej biegać, wydłużałam dystans. Lecz w podświadomości czułam, że maraton, to jest cel nie do osiągnięcia w tym roku. Wielu ludzi biegających i tych początkujących i z doświadczeniem, chciało mi to przetłumaczyć, że nie jestem gotowa, za krótki okres na przygotowanie się. To nie było negatywne podejście, tylko wiedzieli, że jest to poważniejsza sprawa i trzeba do tego się godnie przygotować. Ja jestem prawdziwy BARAN i .. cały czas wmawiałam sobie, że jestem zdrowa, mam dwie nogi, dwie ręce co mi stoi na przeszkodzie?! Dzień półmaratonu (09 sierpnia 2014r.) – ogromny stres i upał, trasa ciężka i spadek wiary w siebie. Udało się, meta, a na mecie piwko i Brygada dopingująca. Gosia P. jak zwykle na szczycie rangi, dała słowa otuchy. Było dobrze.
10672208_781987331863729_159031339040017208_n
Nieubłaganie zbliżał się wrzesień.. Znów zaczęły się rozmowy na ten temat, że to jest pochopna decyzja, że mój wegetarianizm mi nie da siły… Połowa września, zrobiłam wyniki – wszystko jak w encyklopedii. Gosi treningi były na poziomie mistrzowskim, motywowała mnie, kilka 30tek przebiegłam, swoim tempem, ale się udało. Lecz ostatni tydzień był nieciekawy.. opadłam z sił, wirus się przypałętał, brak wiary we własne możliwości i nostalgiczna pogoda dała się we znaki. Mama mówiła „odpuść, nie ryzykuj”, moja Połówka „Nie rób nic na siłę, martwię się o Twoje zdrowie” .. myślałam, aby odpuścić, nie mogłam mówić, wstać z łóżka (o mamo co za maruda!!!!) .beksa
I nagle, włożyłam słuchawki do uszu, puściłam ulubioną muzykę.. i nadszedł dzień wyjazdu! Ekipa już pod drzwiami, energia powróciła!!! Dotarliśmy do stolicy, pełni radości, pogoda jak marzenie czego chcieć więcej?! Może zdrowia?! .. Gosia P. wpadła do pokoju :”lecimy ostatni trening”. Toż to Szaleniec!!! Trening zaliczony, ciepła herbatka, makarony, dżem. I czas na sen, regeneracja! Niedzielny poranek – 5:40 oczy jak pięć złotych.. są motyle w brzuchu, Gosia przesyła smsa, aby wpadła po dżem. Naładowałam się, ubrałam i polecieliśmy na autobus. Gosia przeżywała w sobie stres, ja musiałam się WYGADAĆ! I całą trasę na stadion prowadziłam monolog! Dotarliśmy! Już przed stadionem dało się odczuć niesamowitą atmosferę, ludzi ogrom, kibiców wielu.. Aaaaaa to już za chwilę!!!! Ostatnie kopniaki na szczęście, uściski, słowa otuchy. Stanęłam na swoje miejsce, śmiejąc się w głos „Co ja tu robię???????!!!!!!” Chwilę później tłum poniósł w drogę. Niesamowici Ludzie na trasie, dawali wiary. Były chwile szczęścia i kryzysowe. Kontuzja dawała w kość, zacisnęłam zęby i pomyślałam, tam na mnie czekają! Ogień!!!! Ile mogła, tyle dałam z siebie. Sztyfcie na katar, chusteczki i tabletki na gardło – dziękuję wam! W płaczu dotarłam na metę!!!!! Nie wierzyłam, że ją przekroczyłam!!!! Podeszłam do bliskich, uściskali mnie.mm10 Gosia krzyknęła ” ZROBIŁAŚ TO!!!!” Mój Grześ „Jesteś wielka!!!” .. to mnie uskrzydliło!!! Teraz siedzę i wspominam te chwile, których nie zapomnę do końca swoich dni!!! I obiecuję (przede wszystkim – sobie) , że kolejny maraton ukończę z lepszym czasem.

SŁUPSK rośnie w siłę!!!!

P.S. Wujo, będę Cię gonić!!!!

STOPA w Warszawie:
Ryszard Chacuś 3.37.21
Marietta Bogusz 5.04.39

a Gosia Pazda-Pozorska uzyskała rewelacyjny czas 3.18.24

One comment to Mój pierwszy raz – Marietta

Leave a reply